Na
działce moich rodziców rośnie taka trochę zdziczała śliwa. Śliwki z niej są tak
kwaśne, że nie da ich się jeść. Natomiast dżemy z nich są po prostu genialne.
Lekko gorzkawe, o kolorze, który naprawdę można nazwać śliwkowym.
Niestety
w tym roku śliwki z tej własnie śliwy zdążyły opaść i nie było z czego robić dżemów. Na szczęście
dostałam od mojej sąsiadki dwa koszyki fantastycznych węgierek. Zabrałam się
więc za robienie powideł śliwkowych.
Wyszły
mi z nich wspaniałe powidła. Nie mają w sobie mojej ulubionej goryczki, za to pachną cynamonem i goździkami. Fantastyczny dodatek do deserów i nie tylko. Będzie się czym delektować przez długie zimowe wieczory.
Składniki:
|
jedna pełna kobiałka śliwek węgierek
|
sok i skórka z jednej cytryny
|
¼ szklanki cukru
|
2 duże kawałki kory cynamonu
6 goździków
|
Wykonanie:
Śliwki
myjemy, przekrajamy na pół i usuwamy pestki. Przekładamy śliwki do dużego płaskiego
rondla i gotujemy na małym ogniu często mieszając przez około jedną godzinę.
Dodajemy
skórkę i sok z cytryny, cynamon i goździki. Całość posypujemy cukrem,
mieszamy i gotujemy przez około 30 minut.
Pozostawiamy
śliwki na noc.
Następnego
dnia gotujemy śliwki przez około godzinę po czym przekładamy dżem do wyparzonych słoików. Zamykamy szczelnie.
|